Spikerem jest od ponad 30 lat. Na meczach naszej drużyny pracuje od samego początku jej istnienia. Jak zmieniła się przez ostatnie lata gliwicka publiczność? I co chciałby zrobić jeszcze przed emeryturą? O tym krótko z Andrzej Sługockim, którego w nadchodzącym sezonie nadal będziecie mogli usłyszeć w trakcie naszych spotkań.
Za panem kolejny rok pracy z Piastem Gliwice Futsal i kolejne mistrzostwo Polski. Czy do meczów finałowych, może też półfinałowych, gdy przypieczętowanie finału było możliwe w Gliwicach, przygotowania wyglądają inaczej? Czy na wiele godzin przed meczem ma pan już gotowe jakieś zdania, aby wypowiedzieć je na koniec meczu dla jeszcze większego podbicia emocji?
Po pierwsze, jestem ogromnie szczęśliwy, że mogę być częścią futsalowego Piasta, z którym jestem związany od początku jego istnienia, czyli od 2016 roku. Oczywiście do każdego meczu się przygotowuję. Wcześniej robię notatki o rywalu, naszej drużynie, pozycji w tabeli, statystyce spotkań itp. Przekazuję to kibicom przed rozpoczęciem rywalizacji. Jeśli zaś chodzi o emocje, którymi staram się na różne sposoby zarażać widownię w trakcie meczu, to nie są one wyreżyserowane. Przełączam się wtedy totalnie na spontan.
Jak zmieniła się publiczność na meczach futsalowego Piasta w pańskim odczuciu? Czy obecnie pracuje się łatwiej niż kilka lat temu?
Z pewnością publiczność na meczach futsalowych jest mniej głośna od tej z boisk trawiastych. Tam doping prowadzą najbardziej zagorzali kibice, tzw. ultrasi i ciągną za sobą pozostałych kibiców, a to przekłada się na chóralne śpiewy. Widzowie na meczach futsalu są mniej żywiołowi, ale co nie znaczy, że siedzą grzecznie, jak na niedzielnym nabożeństwie. Wystarczy dać im impuls i też potrafią głośno wyrażać emocje. Cieszy mnie, że często najgłośniej dopingują u nas dzieci. To dobrze wróży na przyszłość. Ja też czasem staram się pobudzać widzów, ale generalnie spiker nie powinien się tym zajmować. Na boiskach trawiastych jest to na przykład surowo zabronione. Widzę jednak potencjał wśród gliwickich fanów i wyraźny postęp w stosunku do przeszłości. To bardzo mnie cieszy.

Spikerował pan już mecze piłkarskiego Piasta w europejskich pucharach. W ankiecie spikera dla Futsal Ekstraklasy powiedział pan kiedyś: „W swoim spikerskim życiu osiągnąłem już prawie wszystko. Byłem spikerem mistrza Polski, meczów reprezentacji Polski, spotkań w eliminacjach do Ligi Europy. Może kiedyś chciałbym zakrzyknąć „A przed nami finał Ligi Mistrzów”, ale to już zależy od wyników mojego Piasta.” Czy po ostatnim zdobyciu mistrzostwa Polski ta myśl gdzieś wróciła? Może nie mówimy o finale, ale zakrzyknięcie o FINAL4 jest już na pewno bliższe.
Przez niemal 30 lat jestem spikerem Piasta z ul. Okrzei. Widziałem i przeżyłem wiele. Spadki, awanse, medale, w tym ten najcenniejszy złoty, mistrzowski. Prowadziłem niebiesko-czerwonych w europejskich pucharach, mój głos słyszeli kibice na meczach reprezentacji. Fajnie byłoby przed spikerską emeryturą, na którą kiedyś pewnie przejdę, wykrzyczeć jeszcze: „Proszę państwa! Przed nami futsalowy mecz finału Ligi Mistrzów, w którym Piast Gliwice zmierzy się…”. Może to się stanie szybciej niż myślę? Nie zapeszajmy jednak.
Jak ocenia Pan dotychczasowy progres klubu – chyba sporo się zmieniło w Piaście Gliwice w kontekście marketingowym, organizacji dni meczowych, frekwencji?
Futsalowy Piast już od kilku lat krok po kroku się profesjonalizuje, czego efektem są wyniki sportowe. Od kilku lat jesteśmy w tym względzie najmocniejszą organizacją nie tylko w Gliwicach, z największymi sukcesami. Marketingowo, organizacyjnie należymy natomiast do ścisłej krajowej futsalowej czołówki. Obserwując inne kluby i transmisje spotkań wydaje się, że w Gliwicach mamy jedną z najlepszych frekwencji. Cieszy mnie to, bo z każdym rokiem rodzi się w naszym mieście coraz większa moda na futsal. To się nie dzieje jednak bez przyczyny. W futsalowym Piaście wiedzą jak fajnie podać sportowo i organizacyjnie mecz.

